- Autorzy tej sztuki przed wielu laty postawili taki warunek, że jak ktoś chce ją wyreżyserować, musi odbyć kurs w Stanach Zjednoczonych, jak to powinno wyglądać. Kurs służył temu, aby dokładnie wytłumaczyć istotę tego przedsięwzięcia - mówi JERZY BOŃCZAK, reżyser sztuki "Szalone nożyczki" w Teatrze Powszechnym w Radomiu.
Karolina Stasiak: Na radomskiej scenie po raz pierwszy zobaczymy rekordzistę Guinnessa? Jerzy Bończak: Tak, jest to rekordzista Guinnessa, bo jest to przedstawienie grane już od 30 lat. W Polsce prapremiera była już 12 lat temu w teatrze Kwadrat. Spektakl obszedł już wiele teatrów w kraju, ale są jeszcze takie, gdzie nie był jeszcze grany, m.in. w Radomiu. Z tego względu dyrektor zdecydował się mieć to w repertuarze, i bardzo słusznie. Gdy w internecie sprawdzałem, co będzie grane w sylwestra, to wszystkie teatry, które mają w swoim repertuarze ten tytuł, grają go właśnie w sylwestra. To taki wskaźnik tego, że sztuka jest chętnie oglądana. "Szalone nożyczki" angażują do udziału widza. To improwizacja czy może wyreżyserowane działanie? - Jeśli chodzi o rozmowę z widzem, to jest to improwizacja, ale improwizacja przygotowana. Spektakl jest tak skonstruowany przez autora, że wprowadza widza bardzo spokojnie w całą akcję. Następnie prowokuje sy