Nowohucki Teatr Ludowy wydaje się fenomenem. Zbudowany w robotniczym mieście, dla robotniczej widowni, z miejsca stał się jedną z najbardziej interesujących scen w Polsce. W pewnym okresie nawet mocno awangardową. Namieszał także nieźle w polityce.Do tego stopnia, że przeciw inscenizacji "Rewizora" Mikołaja Gogola oficjalnie zaprotestowała... ambasada ZSRR - pisze Marek Lubaś-Harny w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Do żelaznych anegdot Ludowego przeszedł okrzyk z sali, kiedy jeden z aktorów wyciągnął atrapę pistoletu i wymierzył w plecy drugiego: "Uważaj, on chce cię zabić!". Nie wszyscy z widzów rozumieli, że to na niby. Podobno Władysław Gomułka spytał kiedyś swoich doradców, ilu robotników chodzi do teatru. Odpowiedziano mu, że niewielu. A do kina? O, kino to ulubiona rozrywka robotników. Towarzysz I sekretarz KC PZPR orzekł: W takim razie teatry nam niepotrzebne, będziemy budować kina. W świetle tej anegdoty, nawet jeśli nie jest ona całkiem prawdziwa, nowohucki Teatr Ludowy wydaje się fenomenem. Zbudowany w robotniczym mieście, dla robotniczej widowni, z miejsca stał się jedną z najbardziej interesujących scen w Polsce. W pewnym okresie nawet mocno awangardową. - Co pozostaje po teatrze? Legenda - mówi Jacek Strama. I pozostała. Legenda młodego teatru dla młodego miasta. Ale nie taka, jak wyobrażali sobie ideolodzy. PRZYGODA SOCJALNA Jacek St