(...) Starał się zespalać komediowość sytuacji z ciepłem i humanizmem roli. Wrodzony komizm aktora przesądzał o nośności tej koncepcji... Do widza uśmiechał się Szejk filozof, kpiarz, filut. Mały, z zadartym nochalem, łypiące zabawnie oczkiem, przechylający rozczochraną głowę, co tak mocno tkwiłą na karku...
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 110