Wyobrażam sobie, jak Jan Koniecpolski, pisujący przed laty w "Studencie" i "Polityce" o teatrze, nie zostawia suchej nitki na autorze i reżyserze prapremiery "Snu pluskwy" w łódzkim Teatrze Nowym. I ma po stokroć rację, gdyż dzieło - by rzecz ująć eufemistycznie - pozostawia wiele do życzenia. Równie bezkompromisowego krytyka zadziwiłaby z pewnością zamieszczona w programie nota biograficzna o autorze, zaczynająca się od słów: "Wybitny dramatopisarz współczesny". Nie wchodząc w słuszność stwierdzenia, wnikliwy Koniecpolski nie pominąłby okazji, by przypomnieć od niechcenia, że autor jest na etacie dramaturga teatru, który to sformułowanie zamieścił. Dowodów na wyjątkowo dobre samopoczucie autora jest w programie więcej. A to fragmenty górnolotnego dziennika, a to wizerunki Majakowskiego, Bułhakowa, Meyerholda, Sołowiowa, Dostojewskiego, Puszkina, Chaplina, Mandelsztama i Gogola zamieszczone wewnątrz przedrukowanego dr
Tytuł oryginalny
Przygnębienie
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 221