Trochę nas przekarmiono ostatnio teatrem O'Neilla, a nawet kawioru nie jada się łyżką. Prawda, że O'Neill jest twórcą nowoczesnego dramatu amerykańskiego lat dwudziestych i trzydziestych, ale również prawdą jest, że uległ już dziś mumifikacji, nawet za oceanem. Cóż więc usprawiedliwia wystawienie trzeciej z kolei sztuki, tym razem żałobnej Elektry? Zapewne wyjątkowa jej pozycja w twórczości O'Neilla. Bo ciekawy jest chwyt modernizacji antycznego mitu, a więc osadzenie Orestei Ajschyla w typowo amerykańskiej obyczajowości, choć w perspektywie wojny secesyjnej lat 1861-5. Analogie obu akcji, ich tła i postaci są niemalże wierne. Swoją drogą, stosowane szeroko w dramaturgii współczesnej wyzyskanie antycznych tematów świadczy o ich nieprzemijającej żywości, ale zarazem także - o ubóstwie naszej wyobraźni, nie umiejącej wytworzyć mitów własnych naszej epoki. Ciekawe jest, że tema greckiej Orestei powtarza się w akcji Hamleta. Może dlatego
Tytuł oryginalny
Przydługa żałoba
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 249