O XXXIX Wrocławskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
To najbardziej ryzykowna forma dla aktora - w teatrze jednoosobowym znikąd ratunku, aktor musi się obronić sam, bez wspomagania rekwizytem, inscenizacji) czy partnerem. Wszystko zależy od niego. Można nawet sformułować swoiste prawo teatru jednego aktora: im mniej środków tym większy sukces artystyczny Tak było i w tym roku we Wrocławiu, dokąd tradycyjnie zjechali mistrzowie sceny jednoosobowej z Polski i zagranicy. Jan Peszek, który przyjechał na festiwal z wiolonczelą (bo nie był pewien, czy uda się instrument wypożyczyć), odniósł kolejny triumf "Scenariuszem dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" Bogusława Schaeffera. Premiera tego monodramu miała miejsce niemal 30 lat temu, ale przez te lata spektakl Peszka nic nie stracił ze swej siły - to nadal pełna energii, przewrotności i gorzkiego absurdu opowieść o upadku artysty we współczesnym świecie. Istota scenicznego pomysłu na ten nieśmiertelny monodram, stale poprawian