- "Zszywanie" przeczytałam kilka dni po porodzie i ono mną wtedy wstrząsnęło w sposób niezwykle radykalny. Poczułam, że zdarzyło się coś między mną a tym tekstem. Opowieść o autodestrukcji jest prowadzona przez erotyzm i ma tym większą siłę na scenie - MAŁGORZATA BOGAJEWSKA opowiada o premierze "Zszywania" w łódzkim Teatrze im. Jaracza.
Michał Lenarciński: Ostatnio w Teatrze im. Jaracza w Łodzi gościła Pani z bardzo mocnym tekstem - "Osaczeni" Zujewa. Teraz wraca Pani jeszcze bardziej radykalnym "Zszywaniem" [na zdjęciu] Anthony'ego Neilsona. Subtelna i delikatna osoba ulubiła sobie brutalną literaturę? Małgorzata Bogajewska: Szukam tekstów, które wyróżniają się z zalewu obyczajówek i telenowel. Wydaje mi się, że teatr już nie służy do rozbierania człowieka (oczywiście nie generalizując). "Zszywanie" przeczytałam kilka dni po porodzie i ono mną wtedy wstrząsnęło w sposób niezwykle radykalny. Poczułam, że zdarzyło się coś między mną a tym tekstem. Opowieść o autodestrukcji jest prowadzona przez erotyzm i ma tym większą siłę na scenie. Ale to nie jest taki erotyzm, jaki znamy z bezpiecznych i miłych sytuacji. To jest erotyzm momentami wynaturzony. - Absolutnie. To erotyzm, który prowadzi do samozniszczenia, staje się bronią skierowaną przeciwko drugiemu człowie