EN

7.06.1993 Wersja do druku

Przetrwać przez musical...

... bardzo śmiałe to twierdzenie, choć zdawałoby się oczywiste, i chociaż Broadway i West End to najlepsze przykłady ten pewnik potwierdzające, to Lublin musi zachwiać to przeświadczenie. O co więc chodzi? Kilka lat temu wyrosły ze studenckiego ruchu, a sprawdzony dobrze na dyrektorowaniu teatrów Andrzej Rozhin, postanowił zaryzykować. Rozhin teatr dramatyczny przystosował do... musicalu, formy tak przez publiczność oczekiwanej zwłaszcza w kontekście absolutnego "dna" własnej Operetki. Rozhin, co postanowił... zrobił. I oto nagle na lubelskiej scenie imienia Osterwy obok sztuk dramatycznych zagościły musicale. Nie wystarczały już Rozhinowi ani "Mandat" Erdmana i "Portret" Mrożka, ani "Momo" Michaela Ende i "Markiza de Sade" Yukio Mishimy, ani nawet Różewiczowskie "Białe małżeństwo", Gombrowiczowska "Iwona, księżniczka Burgunda" czy "Farsę śmierci" Michela de Ghelderode. Rozhin zaryzykował nie tylko musical węgierski "Strych", dzieło naddunajskie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Antena, nr 24

Data:

07.06.1993

Realizacje repertuarowe