Maryna Broniewska, która na scenie Teatru "Wybrzeże" reżyserowała "Kulig" Józefa Wybickiego, teraz pokazała nam "Krosienka" Ignacego Krasickiego. Oglądaliśmy przedstawienie pogodne w miarę sentymentalne, w miarę drwiące wobec odległych konwencji. Siedzimy perypetie mieszkańców dworku na "prowincji", dziwnie spokojni, że wszystko skończy się dobrze. Chyba jednak już Krasicki zdawał sobie sprawę z realności wad, które atakował, z tego jak one są dla Polski groźne. Być może zdawał sobie także sprawę z umowności szczęśliwego zakończenia, z pewnością zdajemy sobie z niej sprawę i my. Scenografia Jadwigi Pożakowskiej sugeruje Polskę sielską - akcję umieszcza w ogrodzie, a ściśle mówiąc sadzie, pod ogromną jabłonią. Wiszą na niej oprócz atrap, także prawdziwe jabłka. Z całą powagą zrywa je Teresa Lassota jako Pani Spokojnicka. Takich "smaczków", zabawnych pomysłów sugerujących, że twórcy przedstawienia bawią się tekstem i je
Źródło:
Materiał nadesłany
"Litery" nr 4