EN

9.12.2021, 17:45 Wersja do druku

Przerażający talk-show z Führerem

fot. Przemek Jendroska / mat. teatru

"On wrócił" Timura Vermesa w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Śląskim im. S. Wyspiańskiego w Katowicach w ramach XIV festiwalu Boska Komedia (prezentacja online). Pisze Krzysztof Krzak w Teatrze Dla Wszystkich.

Pokazany w Nurcie Online 14. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia w Krakowie spektakl „On wrócił” z Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach zabrzmiał wyjątkowo zbieżnie z sytuacją, której świadkami od jakiegoś czasu jesteśmy poza teatralną rzeczywistością. Tylko czy można odczuwać z tego powodu satysfakcję?

W centralnym punkcie przestrzeni scenicznej zbudowanej przez Katarzynę Borkowską na Scenie w Galerii katowickiego teatru, gdzie 29 listopada 2019 roku odbyła się premiera tego przedstawienia w reżyserii Roberta Talarczyka znajduje się stary model Mercedesa, na podłodze walają się puszki po coca coli, fragmenty muru i chodnika, na tylnej ścianie, za biurkiem wisi mieniąca się złotym kolorem kurtyna, sięgająca prawie znajdującego się na przedzie sceny klubowego mikrofonu. Generalnie panuje tu jeden wielki galimatias, bałagan, który wymaga uporządkowania. Jeśli przyjąć, że ta scenografia jest metaforą nieuporządkowanego świata to niezbędne jest pojawienie się kogoś, kto zaprowadzi ów ład. I właśnie pojawia się On, przychodzi od strony publiczności, otrzepując przybrudzony nazistowski mundur. Kiedy odwraca twarz, bez trudu rozpoznać w niej można Adolfa Hitlera. Tak zresztą przedstawia się on kioskarzowi (Zbigniew Wróbel), który przyjmuje to za żart aktora występującego w roli Führera w kręconym nieopodal filmie. Mężczyzna prezentuje gościa dziennikarzom z miejscowej telewizji, która poszukuje czegoś, co zapewniłoby jej wzrost oglądalności. „Adolf Hitler” zostaje zaproszony do talk–show, okazuje się rewelacją programu. Jest 5 listopada 2021 roku, tak zaczyna się jego kariera we współczesnym świecie, ponad 70 lat po swojej śmierci. Musi się jednak nauczyć funkcjonowania w nowoczesnej rzeczywistości, w czym chętnie pomagają mu pracownicy telewizji – szefowa Bellini (Anna Kadulska) i jej asystentka Kromeier (Anna Lemieszek). Popisy Führera bardzo szybko osiągają rekordowe ilości odsłon. Fascynacji osobą wodza ulegają także inni, a zwłaszcza niejaki Sawatzki (Dawid Ściupidro), który nawet uniżenie czyści buty nowemu idolowi, wyznając przy tym: „Czekaliśmy na pana”. Hitler dość szybko pozbywa się telewizyjnego konkurenta w osobie Szpasdemira (Wiesław Kupczak) i już w całości przejmuje „rząd dusz”.

Przedstawienie w Teatrze Śląskim powstało na podstawie powieści Timura Vermesa, a ściślej na jej fragmentach wybranych przez adaptatora, Miłosza Markiewicza. Wybrał on te z nich, które pokazują, jak łatwo człowiek obdarzony nawet niezbyt wielką charyzmą, ale za to ogromną umiejętnością manipulacji ludźmi potrafi zdobyć ich posłuch i ślepe poddaństwo powodowane zresztą różnymi motywacjami. Wystarczy, że wymyśli się kilka chwytliwych haseł, takich jak wyjątkowość danego narodu (u Vermesa i Talarczyka są nimi Niemcy), stworzy się media patriotyczno-narodowe (skąd my to znamy?), a przede wszystkim wskaże się wroga (mogą nim być przedstawiciele LGBT, sędziowie, dziewczyny ze Strajku Kobiet). Wróg bowiem to podstawa sukcesu politycznego. Potem już można być – jak mawiał klasyk – „emerytowanym zbawcą narodu”. A w razie czyichś obiekcji powiedzieć, że zostało się wybranym w sposób demokratyczny, przez większość narodu. Te skojarzenia z „tu i teraz” są bardzo widoczne i odczuwalne także dzięki rewelacyjnej roli Artura Święsa, który jako Führer budzi autentyczny strach, przerażenie, jak cała ta świadomość, że ktoś na wzór Hitlera może się naprawdę znów pojawić (jeśli już się nie pojawił). Aktor gra bowiem postać zimnego, cynicznego, bezwzględnego autokratę w sposób niezwykle sugestywny, momentami porażający, a przy tym nieprzerysowany w żadnym aspekcie tej postaci. Nawet wtedy, gdy chcąc zmylić przeciwnika (bo nazwisko Hitler źle się kojarzy) przeistacza się w innego antybohatera, jakim był Joker z filmów o Batmanie. To naprawdę kapitalna kreacja aktorska w dorobku Artura Święsa.

Chciałoby się wierzyć, że ten mocny w przekazie spektakl wywoła refleksje i spowoduje rewizję naszych wyborów, że okaże się przestrogą przed takimi „führerami”, którym sami powierzamy władzę korzystając z przywileju głosowania.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła