EN

26.04.1993 Wersja do druku

Przeprosiny z repertuarem narodowym

Kiedy w teatrach francuskich idzie Molier, niemieckich - Schiller, a włoskich - Goldoni, nikt nie mówi, że dramaturgia francuska, niemiecka czy włoska (ta współczesna) tkwi w kseno­fobicznych opłotkach. Tamtejsi reżyserzy, aktorzy i widzowie wiedzą, że przede wszystkim na­leży wystawiać repertuar z ich własnej, narodowej klasyki. Kiedy u nas na scenie poja­wia się Fredro, wówczas u nie­których krytyków następuje skrzywienie ust: ot, ten poczciwina mocno przestarzały. I na­stępują zarzuty pod adresem te­atru, że taki anachroniczny, nie otwierający się na świat, hołdu­jący zaściankowi. Fredro i inni nasi dramatopisarze mieli tego pecha, że mó­wili i pisali po polsku. Język polski nie jest językiem świato­wym. Francuski, niemiecki, a na­wet włoski to tzw. języki świa­towe. Dlatego Molier, Schiller czy Goldoni to repertuar światowy także, nie tylko narodowy, Fre­dro natomiast, czy chociażby Ba­łucki - tylko narodowy. A prze­cież tre�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przeprosiny z repertuarem narodowym

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo-Dziennik Katolicki nr 66

Autor:

Marek Arpad Kowalski

Data:

26.04.1993

Realizacje repertuarowe