Kiedy w teatrach francuskich idzie Molier, niemieckich - Schiller, a włoskich - Goldoni, nikt nie mówi, że dramaturgia francuska, niemiecka czy włoska (ta współczesna) tkwi w ksenofobicznych opłotkach. Tamtejsi reżyserzy, aktorzy i widzowie wiedzą, że przede wszystkim należy wystawiać repertuar z ich własnej, narodowej klasyki. Kiedy u nas na scenie pojawia się Fredro, wówczas u niektórych krytyków następuje skrzywienie ust: ot, ten poczciwina mocno przestarzały. I następują zarzuty pod adresem teatru, że taki anachroniczny, nie otwierający się na świat, hołdujący zaściankowi. Fredro i inni nasi dramatopisarze mieli tego pecha, że mówili i pisali po polsku. Język polski nie jest językiem światowym. Francuski, niemiecki, a nawet włoski to tzw. języki światowe. Dlatego Molier, Schiller czy Goldoni to repertuar światowy także, nie tylko narodowy, Fredro natomiast, czy chociażby Bałucki - tylko narodowy. A przecież tre�
Tytuł oryginalny
Przeprosiny z repertuarem narodowym
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo-Dziennik Katolicki nr 66