Przedstawienie otacza aura lekko skandalizująca. Ze sceny płynie wartko żargon złodziejski gęsto przetykany dosadniejszymi wyrażeniami, pojawiają się sprężynowe noże, wszędzie kręcą się ludzie w mundurach milicji, błyskają światła mocno podejrzanej dyskoteki. Już na samym początku uczestniczymy w starannie przygotowanym włamaniu, z ciemności dolatują krótkie polecenia fachowców od rozpruwania kas. Napięcie wydaje się powiększać fakt, że jest to prapremiera nowej polskiej sztuki. Niestety - sprawa wyjaśnia się paradoksalnie. Istotnie mamy do czynienia z prapremierą - lecz nie dramatu, ale noweli filmowej adaptowanej dla potrzeb teatru. Rzecz dzieje się na dużej scenie Państwowego Teatru Ziemi Krakowskiej w Tarnowie. Inscenizator i reżyser "Przepraszam, czy tu biją?" Marka Piwowskiego, Ryszard Smożewski podjął ciekawą próbę utrzymania struktury scenariusza filmowego na scenie, wykorzystując środki właściwe dla teatru w
Tytuł oryginalny
Przepraszam, czy tu biją?
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 159