Przedstawienie Masztalskiego zaczyna się jak typowy dramat mieszczański z wątkiem sensacyjnym-obyczajowym, ale już po kilku dialogach zostajemy wyprowadzeni z błędu - o premierze "Pieniądze są w..." wrocławskiego teatru "Ad spectatores" pisze Julia Liszewska z Nowej Siły Krytycznej.
Typowa scenografia pasująca do XVIII-wiecznego dramatu mieszczańskiego. Kanapa, obok stolik przykryty koronkowym obrusikiem, fotel, łóżko. Na łóżku trup. Na podłodze dywan. We wnętrzu, które okazuje się być pokojem w rezydencji w szwajcarskim Davos, spotykają się postaci dramatu. Po co zjechali w to konkretne miejsce: Niemiec, dwóch Francuzów, Anglik oraz Hiszpanka tuż po I Wojnie Światowej? Otóż... przyjechali żeby podzielić spadek po leżącym w centrum wydarzeń przemysłowcu, który zwie się Newton (zbieżność nazwisk przypadkowa). Dlaczego Newton zapisał pół miliona funtów szwajcarskich losowo wybranym osobom z kilku państw? Nie wiadomo. Nikt też nie wie, gdzie denat ukrył forsę. Istnieje co prawda nagranie na płycie gramofonowej, ale urywa się ono w kulminacyjnym momencie... Przedstawienie Masztalskiego zaczyna się jak typowy dramat mieszczański z wątkiem sensacyjno-obyczajowym, ale już po kilku dialogach zostajemy wyprowadze