"DOWCIP jest poezją dla ubogich w życie duchowe inteligentów. Zamiast jednolitego ognia wybuchy zapałek przytykających palcem o ścianę pudełka" - pisał zjadliwie Irzykowski sugerując, że dzięki tej metodzie można "posiąść" złudne wrażenie chwilowego opanowania rzeczywistości. Jeżeli kategorie Irzykowskiego przyłożyć do sztuki Stanisława Tyma, to wyda się ona workiem z kupą dowcipów, co rusz energicznie potrząsanym w celu dobycia z widza gromkich salw śmiechu. A widz w dzisiejszych czasach krnąbrny, trzymający się z uporem teatralnego bufetu. Przynaglające dzwonki w Teatrze na Woli z trudem przywracały ludzi na widownię, pod ich alarmującym naciskiem ustępowali tylko wyposażeni w naręcza "delicji'' i "markiz". Nie wiem, czy Teatr na Woli odniesie sukces masowej konsumpcji sztuki, chociaż przypuszczalnie bliski jest odkrycia jego tajemnicy. Widz krnąbrny nie oznacza widza niełechotliwego. Śmieszno i straszno jest więc w "Pralni" Tyma pod szy
Tytuł oryginalny
Przepierka
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 29