- Opowiadana historia dotyczy pisarza w kryzysie twórczym. Pewnego dnia przychodzi do niego Wysłannik Centrali z informacją, że od teraz nie używa się znaków diakrytycznych - mówi Przemysław Stippa o premierze "Znaków" w Teatrze Telewizji, w rozmowie z Jolantą Gajdą-Zadworną w tygodniku Sieci.
Wierzy pan w znaki? Przemysław Stippa: Absolutnie tak. Pojawiały się w wielu momentach mojego życia. Były prognozą czegoś, co się bardzo często realizowało. Co prognozują "Znaki" w najnowszej premierze Teatru Telewizji? - To chwilami zabawna, ale groźna w przekazie tragifarsa. Jej autorem jest Jarosław Jakubowski, reżyserem spektaklu Artur Tyszkiewicz; w obsadzie są też Marta Ścisłowicz i Grzegorz Małecki. Opowiadana historia dotyczy pisarza w kryzysie twórczym. Pewnego dnia przychodzi do niego Wysłannik Centrali z informacją, że od teraz nie używa się znaków diakrytycznych. Czyli odjęta zostaje ważna sfera tożsamości językowej, tak istotnej zwłaszcza dla człowieka zawodowo operującego słowem. Zabiera mu się narzędzie pracy, odcina część jego przestrzeni twórczej. Komplikuje to także jego życie prywatne. Sytuacja kafkowska? - Ma to taki klimat. W tekst jest też wpisane specyficzne poczucie humoru, zresztą jak u Kafki. Jest du