- Nie mówi się o improwizacji jako wydarzeniu teatralnym, tylko jako formie pewnego show teatralnego, parateatralnego kabaretu. Do tego myli się te pojęcia. Impro i kabaret to absolutnie co innego - rozmowa z Przemysławem Buksińskim, aktorem, twórcą grup No Potatoes oraz Poławiacze Pereł Improv Teatr.
Luiza Nowak: Z czego wynika popularność impro w naszym mieście? Przemysław Buksiński: Impro to pewna forma slamu, na poły poetyckiego, dramaturgicznego, literackiego. To forma ludycznego teatru, może nie uliczna, ale oddolna. Ponadto są to spektakle prezentowane za małe pieniądze, ponieważ nie potrzebują dużego nakładu scenograficznego i wielkiej obsługi technicznej. Ludzie chyba potrzebują się śmiać i czuć, że lubią się śmiać. Jest to łatwe, przyjemne i proste i chyba stąd się bierze ta popularność. Trudniej jest sprzedać dramatyczny spektakl improwizowany, który jest długą formą i w której trudniej przykuć uwagę widza. Myślę, że cała ta popularność impro za chwilę będzie się zmieniać, bo każda z grup szuka swojej formuły. To może być forma muzyczna, dramaturgiczna lub tylko krótkie formy improwizacji. Grupy korzystają z doświadczenia trenerów prowadzących warsztaty. Często jednak te propozycje się powielają, tak jak na przy