"Żeby nie było śladów" Cezarego Łazarewicza w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej 24. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Trzy dekady temu obaj zostali zakatowani przez bydlaków służących ówczesnej władzy. A dziś, w sezonie 2017/2018 teatr stawia im na scenie pomniki. Księdzu Popiełuszce białostocki Teatr im. Węgierki, maturzyście Przemykowi warszawski Teatr Polonia. Ktoś, kto widział oba przedstawienia, a zabiera się do komentarza, nie może, choć przez chwilę, nie pomyśleć o nich razem. Mimo, że wywoła złość. Żachną się dyrektor białostockiej sceny, niedawny radny PiSu, Piotr Półtorak i współautor sztuki Konrad Szczebiot, ministerialny faworyt, na samą myśl o zestawieniu z KOD-erską Polonią. A Krystyna Janda i reżyser warszawskiego przedstawienia, Piotr Ratajczak, skądinąd twórca wyklętego w Białymstoku widowiska "Biała siła, czarna pamięć", też się, ani chybi, zjeżą. Obydwa przedstawienia łączy cecha nieoczekiwana może przy temacie zbrodni politycznej, acz przecież w gruncie rzeczy oczywista: niekontrowersyjność. Wiadomo, co się wtedy, trzydzie