Teatr czyli życie? Mogłoby się zdawać, że Lupa posłużył się "Maltem", aby rozbić formę swojego teatru. Teatru, który między "Marzycielami" a "Braćmi Karamazow" osiągnął dojrzałość. Są reżyserzy, którzy pielęgnują własny styl teatralny, wraz z upływem lat doskonalą go i destylują. Lupa jakby na odwrót. Co i rusz próbuje porzucić wypracowaną przez siebie formę. Z tej potrzeby rodzą się spektakle-hybrydy, zrobione z dziwnej, pomieszanej materii. Takie było "Miasto snu" na motywach powieści Kubina, pierwsza próba ucieczki od Witkacego, problemów czystej metafizyki i własnego teatru pojmowanego jako laboratorium wypracowanych stanów jaźni. "Malte" z kolei - po spektaklach, które były przede wszystkim analizą stosunków międzyludzkich - jakby był odwetem zaniedbanego "ja", obrazem jego ucieczki od świata, by w samotności oddać się majakom, lękom, snom i marzeniom. Silna potrzeba autoekspresji rządzi tym teatrem, lekceważąc sobie rygo
Tytuł oryginalny
Przemiana
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 4/5