Bardzo lubię i cenię teatr wrocławskiej Pantomimy. Właśnie teatr, a nie tylko poszczególne układy, etiudy, scenki pantomimiczne. Niewątpliwa to zasługa Henryka Tomaszewskiego, że nie poprzestał w swych artystycznych dążeniach wyłącznie na schemacie baletu. Baletu rozbudowanego. Sztuki, która przekroczyła granice samej choreografii. Natomiast wkroczyła do teatru. Ba, wkroczyła... To przecież teatr urodził się także z pantomimy. Nic dziwnego, że Tomaszewski wciąż wraca do początku. Wciąż szuka współczesności - w antyku. Nawet biorąc na warsztat Wyspiańskiego z "Nocy listopadowej". Ta pozycja repertuarowa, acz już przebrzmiała w odniesieniu do nowych premier "Pantomimy" - jednak przypomina się (przynajmniej mnie!) dość natarczywie podczas ostatniej wizyty wrocławskich mimów w Krakowie. Zresztą nie tylko ona. Tomaszewski bowiem lubi w swych scenariuszach, jak Wyspiański, mieszać trochę bełkotliwie rzeczywistość ziemską, ludzką - z umown
Tytuł oryginalny
Przekorne Dionizje
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 35