"Vatzlav" w reżyserii Kazimierza Dejmka opowiada o złudzeniu wolności, jakim karmią się kolejne pokolenia
Czy wiedzą państwo, co to są flugi? A paludamenty, zapadnie, obrotówka? Recenzując premierę "Vatzlava" w Teatrze Polskim w Warszawie, recenzenci musieli sięgnąć do słownika techniki teatralnej. Reżyser Kazimierz Dejmek sięgnął bowiem po środki i urządzenia rzadko wykorzystywane przez współczesny teatr. Publiczność zobaczyła na scenie falujące morze, lazurowe niebo i bajkowo zieloną tropikalną roślinność. Nic dziwnego, że zaraz po tym, jak tylko podniosła się kurtyna, w sali rozległy się oklaski Inscenizacja dramatu Sławomira Mrożka była wyjątkowa także z przyczyn pozaartystycznych. Spektakl pojawił się na afiszu w kwietniu 1982 roku i był jedną z pierwszych premier po wprowadzeniu stanu wojennego. Dejmek nie miał wówczas najlepszych notowań. Część radykalnie zorientowanego środowiska oraz demokratycznej opozycji miała wybitnemu reżyserowi za złe, że ten oficjalnie potępił bojkot telewizji przez aktorów, choć sam nigdy go nie zła