Wystawiając własną adaptację "Nosa", Bohdan Korzeniewski nie chciał po prostu zagrać adaptacji tej noweli, ale stworzyć jej sceniczny odpowiednik. Chciał skomponować i pokazać w teatrze, środkami teatralnymi, to, co Gogol napisał. Zrobić spektakl pod tytułem "Nos", a nie przedstawienie sztuki opartej, na utworze Gogola. Takie zadanie, od samego początku, jest niezwykle trudne. Trudne, bo tworzywo jakie mu służy jest ze wszystkich najmniej uchwytne, a zarazem najbardziej złożone. Kompozycja - tworzona z gry aktorskiej, światła, dekoracji, kostiumów, dźwięku, rytmów czasowych - ledwie, ledwie opiera się na pierwotnym pomyśle fabularnym, na skąpo wykorzystanych fragmentach tekstu. Zresztą tekst jest i musi tu być mało ważny, bo zasadę jego wykorzystania stanowi tłumaczenie. Tłumaczenie - nie prozy na dramat, ale literatury - na teatr. Zadanie karkołomne, ale na pewno warte ryzyka. Warte nawet przegranej. Korzeniewski przegrał. Przedstawienie "Nosa"
Tytuł oryginalny
Przekład na język teatru
Źródło:
Materiał nadesłany
Literatura nr 35