"Wania, Sonia, Masza i Spike" Christophera Duranga w reż. Macieja Kowalewskiego w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Piotr Wróblewski w naszemiasto.pl.
Zapowiadano delikatność rodem z Czechowa, dbałość o słowo i komediowe role. Niestety, wyszło bardzo przeciętnie. Nie udało się wykorzystać potencjału aktorów. - Dla mnie jest to materiał na prawdziwe widowisko zrobione z dbałością o słowo, frazę i klarowną, linearną fabułę, dające szansę na pokazanie teatru w jego najszlachetniejszej, współczesnej formie - zapowiadał Maciej Kowalewski, reżyser, który również wciela się w rolę Wani. Moim zdaniem nie udało się tego dokonać. Spektakl, podzielony na dwa akty, bardzo się dłuży. Akcja popychana jest naprzód w ślimaczym tempie, a na scenie widzimy (w pierwszym akcie) głównie dialog siedzącej w fotelach dwójki - Wani (Kowalewski) i Soni (Dorota Landowska). Ich rozmowa jest momentami nie do wytrzymania. Wegetują. Pieniądze zapewnia im siostra - Masza (Ewa Błaszczyk), gwiazda seriali. Jej pojawienie się na scenie z młodym kochankiem Spikem (Wojciech Zieliński) na chwilę ożywia akcję