Bal u Wolanda w reż. Łukasza Czuja w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Recenzja Pawła Głowackiego
"Pewnego razu wiosną, w porze niesłychanie upalnego zmierzchu, pojawiło się w Moskwie nad Stawami Pałńarszymi dwóch obywateli." Michaił Bułhakow, pierwsza fraza "Mistrza i Małgorzaty". Romanowi Pawłowskiemu, ku pokrzepieniu... U mnie było trochę inaczej. U mnie było tak. Pewnego razu, jeszcze zimą, choć ledwie tydzień przed pierwszym dniem wiosny, w porze zmierzchu niesłychanego, przy ul. Konopnickiej w Chorzowie, o godz. 19.15 na widowni Teatru Rozrywki pojawiły się dwie obywatelki. Zasiadły tuż przede mną. Pierwszą była nie kto inny, tylko nie wiadomo kto. Towarzyszyła jej zaś obywatelka relatywnie młodsza od koleżanki, a na dokładkę - wiadomo która. Pierwszej towarzyszyła mianowicie obywatelka nosząca od pasa w dół wiadome znamiona nieodwzajemnionej miłości do dresów seledynowych i brawurowo obcisłych. Zmierzch był niesłychany, gdyż od wewnątrz rozsadzał go dylemat fundamentalny: czy w inaugurującym rundę wiosenną meczu Wisła K