Przedstawienia uliczne w Poznaniu są, może raczej - były oczywistością. Głównie dzięki Festiwalowi Malta, który zresztą ostatnio marginalizuje takie formy teatralne. Niemniej do dziś setki poznaniaków czują się doświadczonymi, eksperckimi wręcz odbiorcami miejskiego, plenerowego teatru - pisze Lech Raczak w Gazecie Wyborczej - dodatku Co Jest Grane.
Jako jeden z nich odczuwam teraz dojmującą, maniakalną wręcz potrzebę podzielenia się paroma impresjami na temat ostatniego wydarzenia o niezwykłej i - rzekłbym - dwubiegunowej, kontradyktoryjnej teatralnej sile, które zdarzyło się przed kilkoma tygodniami w naszym mieście. Był 3 października. Na dwóch krańcach placu Wolności, o tej samej porze odbyły się dwie demonstracje. Z jednej strony, pod fontanną, spotkały się w dwutysięcznym tłumie uczestniczki Czarnego Protestu (i wspomagający je mężczyźni); z drugiej, na schodach prowadzących na taras gmachu dawnego niemieckiego teatru, w którym dziś mieści się wiele związanych z kulturą instytucji w tym księgarnie, biura festiwalu Malta i Teatr Ósmego Dnia, stanęła prawie setka aktywistów i aktywistek Prawicy Rzeczypospolitej i (sądząc po kilku sztandarach) delegacja jednej z parafii. Obie manifestacje łączył temat zmiana prawa aborcyjnego. Dzielił - w sposób absolutny i bezdyskusyjny - stosune