TEN utwór Szekspira rzadko gości w teatralnych repertuarach. Na pewno nie tylko dlatego, że wciąż nie ma zgody co do jego przynależności gatunkowej. Dla jednych jest to tragedia, dla innych komedia - zawsze z kilkoma określeniami w rodzaju "szydercza", "gorzka" bądź "czarna". Nie to jednak chyba decyduje o tym, iż po "Trojlusa i Kressydę" teatry sięgają rzadko. Polskie inscenizacje tej sztuki zliczyć można na palcach. Najnowsza, przygotowana właśnie w gdańskim "Wybrzeżu" przez Krzysztofa Babickiego jest bodaj ósmą w historii polskiego teatru. To dramat o ogromnych możliwościach teatralnych i to, jak sądzę, deprymuje czy przeraża potencjalnych realizatorów. Brak scenicznej tradycji stwarza dodatkowe obciążenia, bo trudno odwoływać się do jakiś wzorów, skoro w świadomości widza (i czytelnika) ten mało znany tekst jest "białą plamą". W dużym uproszczeniu nazwać go można wariacją na kanwie homeryckiego eposu. Większość bohaterów - to posta
Tytuł oryginalny
Przed upadkiem
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 84