Można żyć tymczasowo, nie można tymczasowo umrzeć, tak jak nie można mieć tymczasowego losu. Ta myśl musi nurtować społeczeństwo niespełnionych nadziei, które żyło i żyje w niekończącym się oczekiwaniu. Gdzieś to społeczeństwo idzie, zmierza, lecz z upływem czasu cel staje się coraz bardziej niedopowiedziany, mglisty, względny - i daleki, coraz rzadziej poważnie się o nim mówi, a jednocześnie coraz ważniejsze staje się pytanie: jak się idzie, jak się zmierza? Coś co miało być etapem, okresem, krótką międzyepoką staje się rzeczywistością i losem przynajmniej jednego pokolenia; i podczas rachunku sumienia odechciewa się już żartów. Pojawia się pytanie nie o przyszły portret zdobywcy dalekiego celu (być może człowieka bardzo szczęśliwego), lecz o obraz człowieka, który idzie, zmierza, niepewny dokąd; człowieka zagrożonego schizofrenią mówienia czego innego prywatnie, czego innego publicznie, czego innego w kraju,
Tytuł oryginalny
Przed premierą Kolęda-nocka
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 277