Młody kompozytor Adam Korzeniowski znów potwierdził, ze ma znakomite ucho do teatru. Tym razem przekonał nas o tym 200 metrów pod ziemią, w kopalni soli w Bochni, gdzie do jego muzyki Teatr Ludowy odegrał misterium Sofoklesowej "Antygony".
Pomysł reżysera, Włodzimierza Nurkowskiego, jest klarowny. Uczestniczymy w obrzędzie religijnym, którego treść to historia Antygony. Scenografia Marka Brauna nie powtarza wiernie układu antycznego teatru, ale do niego nawiązuje. Przed oczyma usadzonej amfiteatralnie publiczności zakreślone jest koło z piasku - miejsce gry aktorów i pląsów chóru. Zza widowni, dwoma rzędami, zmierzają ku temu miejscu, gdy ma się rozpocząć obrzęd. Do dyspozycji mają kilka rytualnych rekwizytów, umowny kostium i niemal pustą przestrzeń, z wyznaczonymi wrotami pałacu, zaznaczonym miejscem do gry (krąg) i przysłuchiwania się akcji. Mityczna historia rozpoczyna się od odegranej przez chór, symbolicznej sceny bratobójczej walki Eteokla i Polinejka - bezpośredniej przyczyny mającej się zaraz rozegrać tragedii. Po tej walce zaczyna się opowieść, którą za sprawą obowiązku szkolnego każdy wykształcony Polak zna nie gorzej od Greka. Opowiedziana jest jednak inaczej, n