"Lis Filozof" w reż. Piotra Waligórskiego w Teatrze Łaźnia Nowa w Nowej Hucie. Pisze ŁD [Łukasz Drewniak] w Przekroju.
Próba odnalezienia w dramatach Mrożka innego modelu teatru. Ba, nawet pytań pokoleniowych. Zamiast brnąć w leśno-zwierzęce alegorie, Waligórski dokleja Lisowi współczesną Polskę. Śmietnik cywilizacji i kultury z wizji Mrożka nabiera konkretnego kształtu. Akcja przenosi się na brudne dworce, komisariaty, klatki schodowe, działkowe grille, prowincjonalne spotkania z uzdrowicielami. Reżyser obraca słowa wte i wewte. Szuka innych znaczeń i wymiarów dla haseł typu: "świętość", "cierpienie", "tradycja" i "postęp". Podmienia bohaterów. Lis Sebastiana Oberca pojawia się w kilku brawurowych wcieleniach: pijaczka, kloszarda, posterunkowego, tuzinkowego hochsztaplera. Manifestacyjnie wypięty na wszelkie Mrożkowe szablony i schematy spektakl Waligórskiego wali zaskoczonego widza, gdzie popadnie. Sęk w tym, żeby po spektaklu widz - albo i sam Mrożek - nie przyszedł oddać.