Jak każdy młody buntownik, starszego już dziś pokolenia, muszę po prostu, muszę od czasu do czasu przygrzmocić elitom (czytaj elitą). Taka już jest natura człowieka, że od czasu do czasu musi wrócić do okresu "burzy i naporu" i strzelić w elity z grubej rury. Z takim zamiarem wyszedłem pewnego dnia na miasto, przeczesałem stolicę raz i drugi - i nic. Niestety, żadnego elita (liczba pojedyncza rodzaju męskiego od "elity" to przecież "elit") nie spotkałem. Udałem się do drugiej stolicy, ale także pod Wawelem elitów ani widu, ani słychu. Po namyśle doszedłem do wniosku, że być może trafiła mi się przygoda godna Koszałka-Opałka, który został wysłany przez odpowiedzialne czynniki celem sprawdzenia, czy aby wiosna nie nadeszła. Koszałek- O Opałek, żarliwy kronikarz, żadnej wiosny nie wykrył, choć ona jednak nadeszła. Po prostu nie umiał rozpoznać przeciwnika. Nie mogłem wykluczyć, że przytrafiło mi się to samo. Raz jeszcze okazało się, �
Tytuł oryginalny
Przeciw elitom
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 11