Podstawowy zamysł reżyserski polega na zaangażowaniu do wszystkich siedmiu ról kobiecych i męskich zaledwie dwóch aktorów - o "Tajemniczej Irmie Vep" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże pisze Anna Bielecka-Mateja z Nowej Siły Krytycznej.
W moim subiektywnym rankingu teatralnych chwytów jest kilka takich, na które ciało ma uczulenie, rozum odmawia posłuszeństwa, nogi drepcą w miejscu na znak protestu, a oczy błagalnie szukają w ciemnościach drogi ewakuacyjnej. Szczytowe miejsce na tej wątpliwej urody liście zajmują przebieranki facetów w kobiety. Przypominają mi się czasy liceum, gdy w dusznej wypełnionej po brzegi szkolnej auli klasy rok rocznie zmuszono do organizowania kabaretów. Recepta na żarłoczny śmiech publiczności była jedna - przebrać chłopca w dziewczynkę. Dziś myślę sobie, że to wybaczalny grzech młodości i poprzedniego stulecia, ale dlaczego (na Boga!) niektóre teatry biorą to za dobrą monetę i wciąż hołdują tej niesmacznej manierze?! Lato i wakacje mają prawo generować szczególny repertuar - łatwy, lekki i przyjemny. Niech Kowalski i Nowak idą do teatru i śmieją się do rozpuku z mieszanki gagów, skeczy, obrazów, cytatów z reklam telewizyjnych i seriali.