Kolejny rok minął pod znakiem "Tańca z gwiazdami", "M jak miłość", "Klanu", "Złotopolskich". Sceny teatralne w Polsce na szczęście nie złożyły broni i wierząc w zwycięstwo prawdziwej sztuki, stawały do pojedynku z telewizyjną pop-, a coraz częściej pseudo-kulturą. Łódzkie sceny, wpisując się w wizerunek polskiego teatru, nie zawsze wnosiły doń rysy najszlachetniejsze, ale - na szczęście - było kilka wyjątków. I to szalenie spektakularnych, które odbiły się echem nie tylko w kraju - pisze Michał Lenarciński w Polsce Dzienniku Łódzkim.
Liczbą, z wielką szlachetnością i kunsztownie zrealizowanych, inscenizacji dominował Teatr Wielki. Odrodzony po kilku sezonach, pod dyrekcją Kazimierza Kowalskiego i Wojciecha Skupieńskiego (tandem okazał się dobry), realizuje nie tylko interesujący repertuar, ale coraz częściej zaprasza twórców, którzy teatrowi mają wiele do zaproponowania. Wydarzeń artystycznych najwyższej rangi było tu kilka: "Cyganeria" Pucciniego w reżyserii Laco Adamika, "Kopciuszek" do muzyki Rossiniego w choreografii Giorgia Madii (Złota Maska za inscenizację) czy "Opowieści Hoffmanna" Offenbacha, którymi jako reżyser opery Madia debiutował, kolejny raz zaskakując inscenizacyjną inwencją i analitycznym zacięciem. Wymienione spektakle wprowadziły do teatru powiew nowego stylu, zachwycały estetyką i kreatywnością ich twórców. Warte odnotowania są również wysmakowane scenografie, których autorami byli: Milan David ("Cyganeria"), Kordelia Mathes (Złota Maska za kostiumy