Mój teatr się zmienił, bo rzeczywistość się zmienia. Staje się coraz bardziej denerwująca, skorumpowana, żałosna. Z PIOTREM TOMASZUKIEM, reżyserem teatralnym, założycielem słynnego teatru Wierszalin,
rozmawia Mirosława Kruczkiewicz.
- Kilka tygodni temu stał się Pan bohaterem skandalu. Tuż przed premierą białostocki Teatr łm. Węgierki zdjął z afisza Pana przedstawienie "Opera za trzy grosze" wg Brechta. Oficjalnym pretekstem było niespełnienie wymogów licencji na wykorzystanie testu. Nieoficjalnym strach przed "obrońcami moralności", których spektakl mógł zdenerwować. Co dalej z tą inscenizacją? - O ile mi wiadomo, dyrektor białostockiego teatru ogłosił, że "Operę" przygotuje sam, za rok. Cóż, włożony w to został ogromny wysiłek. I tak naprawdę przedstawienie było już gotowe. Dyrekcja przestraszyła się wymowy przedstawienia. Nie bardzo się jej chyba mieściło w głowie, że bohater "Opery za trzy grosze", współczesny Mackie Majcher, może być wzorowany na Marylinie Mansonie, że wszystko może się odbywać wśród ludzkich destruktów. A przecież Brecht podstawową dewizą swojego teatru - którego "Opera..." jest sztandarową pozycją - uczynił Zeittheat