W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o debiucie naszej dziennikarki w roli statystki w spektaklu pod tytułem "Szarańcza" w reż. Pawła Szkotaka. Było to przed premierą. Dziś Katarzyna Warszta zdradza kulisy tego wydarzenia - czytamy w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Sobota. Premiera. O godz. 17 w gotowości są już charakteryzatorki Jola Łobacz i Magdalena Fellmann, wszak każdego trzeba choć musnąć podkładem, o makijażach już nie wspominając. A jest co robić, bo w "Szarańczy" [na zdjęciu] gra dużo osób - aż 17. To rzadkość na teatralnych scenach. W garderobach wiszą uprane i wyprasowane stroje. Przed 18 zaczyna się większy ruch - schodzą się aktorzy. Wszyscy jacyś albo podenerwowani, albo wręcz przeciwnie - dziwnie spokojni. - Uwaga, zbliża się dyrektor - ostrzega żartem Łukasz Chrzuszcz. Ale Paweł Szkotak tylko przemyka z uśmiechem po garderobach, rozdając każdemu program z osobistą dedykacją. Okazuje się, że to przedpremierowa tradycja - każdy coś rozdaje koleżankom i kolegom. Dlatego na mojej szafce szybko rośnie sterta prezencików - kinder niespodzianki, cukierki z nadzieniem alkoholowym, a nawet piersióweczka z zawartością wiadomo czego. Nie, no oczywiście nie ruszyłam jej przed premierą! A pewn