"Tannhäuser" w reż. Achima Thorwalda w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Poznański "Tannhäuser" Ryszarda Wagnera to probierz dojrzałości teatru operowego. Przedstawienie w koprodukcji polsko-niemieckiej z międzynarodową obsadą należało do udanych, choć reżyser Achim Thorwald nie wykazał się szczególną oryginalnością. Bohaterowie byli operowo statyczni. Jednak główną siłą spektaklu okazała się strona muzyczna, zresztą zwykle najtrudniejsza do okiełznania. Już od pierwszych taktów uwertury poprowadzonej przez Włocha Eralda Salmieriego, idealnie czystego chorału instrumentów dętych, publiczność zdała sobie sprawę, że będzie uczestniczyć w wydarzeniu na najwyższym poziomie. Również silne i donośne głosy solistów sprawiły olbrzymią satysfakcję. Zwłaszcza młode soprany Katarzyny Hołysz jako Wenus i Agnieszki Hauzer jako Elżbiety przywróciły wiarę w polskie szkolnictwo wokalne. Owacje otrzymał też Adam Szerszeń-Wolfram, dziś należący do ścisłej czołówki polskich barytonów. Tacy śpiewacy nie mus