Wyznania szczerego entuzjasty teatru
Troje gimnazjalistów, co w ciemnej grotesce Thomasa Freyera "Amok moja dziecinada" spowiadają się ze zbrodni, nie miało infernalnego dzieciństwa. Żadnych głębinnych traum. Żadnych zgróz nie do wymazania. Żadnych blizn pamiętliwych. Po co zresztą aż samo piekło przywoływać. O dzieciństwie tych, którzy między bułką z serem na drugie śniadanie a jabłkiem tuż po bułce zmasakrowali ludzi na korytarzach i w klasach gimnazjum, nie można wyrzec nawet klasycznie już dziś pustego przymiotnika: trudne. Upiorny prymus w rogowych okularach, białej koszuli, z czarną aksamitką w miejscu krawata i z pełną buł i jabłek wierną reklamówką w garści (Dominik Nowak), jakże celnie rozwinięta oddechowo, rozszczebiotana gąska w okularkach korekcyjnych (Katarzyna Maciąg), wreszcie kruchy blond amorek z dyskretnymi lokami nad alabastrowym czołem i z nieodłączną gitarą w porcelanowych palcach - opowiadają, jak też z nimi było, nim ze spokojem godnym wieczorn