Gdzieś z końcem października zmuszono mnie w redakcji do odbycia niewielkiej rozmówki na temat pisania o teatrze, dokładniej zaś mówiąc - mojego pisania o dokonaniach Teatru im. Osterwy. Zmiażdżono mnie stertą zarzutów rozmaitej miary i wagi, co nie znaczy, oczywiście, że zupełnie słusznych. Wytknięto moją nieżyczliwość i agresywność, pochopność w formułowaniu sądów, zdecydowaną rozbieżność opinii moich i Kolegów Recenzentów z lubelskich gazet codziennych, powołując się przy tym na tzw. trudną sytuację teatru i kultury w ogóle, nastroje środowiskowe i różne jeszcze takie... Słowem przypisano mi co najmniej siedem grzechów głównych. Na pewno były: pycha, chciwość, nieczystość (moich intencji), nieumiarkowanie, gniew, lenistwo i może coś jeszcze, ale nie pamiętam. Rozważyłam w pokorze wszystkie te przymówki i "okoliczności", Worek pokutny na siebie i podreptałam na przedstawienie "Białego małżeństwa" Różewicza w Teatrze i
Źródło:
Materiał nadesłany
Kamena