Propozycja pierwsza iest najważniejsza, ale mimo to wcale nie najbardziej istotna: Suchowo-Kobylin - przez Korzeniewskiego przyswojony w całości językowi polskiemu ("Małżeństwo Kreczyńskiego", "Sprawa" i "Śmierć Tarełkina" ukazały się drukiem w jego przekładzie w roku 1955), z uporem wypychany na scenę, trzykrotnie wreszcie inscenizowany; w Warszawie grana była przed laty "Śmierć Tarełkina" z pamiętnym Woszczerowiczem w roli głównej, ostatnio w Łodzi pojawiły się dwie dalsze inscenizacje, ten sam "Tarełkin" w Teatrze 7-15, dość wierne powtórzenie inscenizacji warszawskiej, i "Sprawa". Na początku roku przyszłego całą trylogię w wersji odpowiednio przystosowanej pokazać ma telewizja. Zauważmy, że propozycja wprowadzenia na scenę teatru współczesnego tego autora nie jest propozycją tylko formalną, zwykłym zdjęciem z półki kolejnego klasyka, tyle że trochę mniej znanego środowiskom teatralnym. Korzeniewskiego "Sprawa" w łódzkim Teatrze Nowym jest prapremierą polską tej sztuki.
Zresztą; nie powinno to nas szczegół-1 nie dziwić. "Sprawa" Suchowo-Kobyli-na wiodła w ogóle dotychczas mizerny żywot sceniczny. Jak zresztą cała trylogia dramatyczna tego pisarza, nazwana w pierwszym (nie wznawianym przez 58 lat!) wydaniu książkowym z roku 1869 "Obrazami z przeszłości". "Małżeństwo Kreczyńskiego" pojawiało się tu i ówdzie na scenie carskiej Rosji, czasem - za granicą, ale i ta sztuka, najpopularniejsza z trylogii, najłatwiej torująca sobie drogę na scenę - bo przylegała dość wiernie do modelu teatru swoich czasów, bo uchodziła za ogniwo najbardziej "niewinne" w trylogii - nie należy przecież do pozycji włączanych do obowiązującego "kanonu" klasyki rosyjskiej. Część druga, "Sprawa", była właściwie nie ruszana, próbował ją inscenizować N. Akimow, ktoś jeszcze - bez większego powodzenia, nikt zresztą nie nastawa! na jej granie. Podobnie rzecz się miała i ze "Śmiercią Tarełkina". Wymienia się wprawdzie dziesiątki sce