Poniedziałkowy Teatr TV pokazał nam jedno z najpiękniejszych dzieł dramatu antycznego - "Prometeusza w okowach" Ajschylosa. Pokazał? Usiłował pokazać! Ale niewiele z tych usiłowań wyszło na małym ekranie. Nie był to bowiem "Prometeusz ogniodawca", przyjaciel ludzi, nie był to "towarzysz Prometusz" (tak odczytywał ten piękny dramat poeta Majakowski), nie był to wreszcie "Prometeusz" - romantyczny buntownik. Był to z całą pewnością "Prometej cierpiętniczy". Cierpiał w okowach telewizyjnej nieporadności. Realizatorom spektaklu zabrakło czasu na przygotowanie (więcej niż słabo opanowany tekst) i pomysłu. A przecież dopiero co wyjechał z Polski grecki teatr z Pireusu. Już samo przestudiowanie fotosów powinno zapłodnić inwencję dwóch telewizyjnych reżyserów. Ale jak zobaczyliśmy zabrakło czasu nawet na studiowanie fotosów. Telewizyjny "Prometeusz" to klasyczny przykład anty teatru, tj. teatru, którego nie powinno się oglądać. A poza tym, czy
Tytuł oryginalny
Prometeusz w okowach
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 300