Na ekrany naszych kin weszło obecnie wybitne dzieło greckiego reżysera Michaela Cacoyannisa "Elektra", które jest filmową wersją antycznej tragedii Eurypidesa. Zaś nasza tv sięgnęła po inną tragedię antyczną - "Prometeusza w okowach" Ajschylosa. Porównanie tych dwóch premier byłoby niesprawiedliwe dla tv. Film daje znacznie więcej możliwości, które reżyser umiejętnie wykorzystał. Natomiast spektakl telewizyjny skorzystał jedynie z doświadczeń naszych teatrów, obecnie tak chętnie sięgających (z różnym powodzeniem) po antycznych tragików. Poszarpane skały Scytii zostały zastąpione przez tekturowe ściany i gładkie drewniane schody. Papier imitował złote lśniące hełmy bogów. Nie targały Prometeuszem wichry, nie oświetlały go błyskawice. Wokół panował spokój. Na szczęście nie pomyślano o teatralnych machinach, które imitowałyby siły przyrody. Szkoda tylko, że nie zastąpiła ich muzyka,
Tytuł oryginalny
Prometeusz redivivus
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran nr 1