"Projekt Laramie" Moisesa Kaufmana w reż. Michała Gielety w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Mamy oto Laramie, trzydziestotysięczną z przeproszeniem dziurę w Wyoming, w której dochodzi do morderstwa młodego chłopaka, geja. Na miejsce przyjeżdża z NYC grupa teatralna, jej członkowie rozmawiają z lokalną społecznością o tym, co się tu wydarzyło, kim byli mordercy chłopaka, co to znaczy "być innym" w takim miejscu jak to, dobry człowiek - to jaki, wreszcie - czy cała i wyłączna wina za zbrodnię leży po stronie zabójców Matta? Było w tej narracji coś z Trumana Capote z jego poruszającego reportażu "Z zimną krwią", może taka beznamiętność opowieści, jej reportażowość. I paradoksalnie - najsłabsze momenty tego niezłego przedstawienia - były właśnie o emocjach, choć widziałem widzów mocno poruszonych np. sądową przemową ojca Matta, który apeluje o nieskazywanie na śmierć jednego z zabójców syna, ja wolałbym w tym miejscu niedopowiedzenie niż kropkę. Podobnie z finałem, finałami - właściwie, można było tu pięknie zos