"Dymitr Samozwaniec" w reż. Piotra Szalszy w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Lekcja historii? Literatury? Konwencji teatralnej? A może teatr polityczny reagujący na najnowsze zdarzenia? Wszystko to i nic; raczej nic. Na początku listopada w Rosji obchodzono Dzień Jedności Narodowej na pamiątkę uwolnienia Rosji od "polskich okupantów" w 1612 roku. Jak donosiły media, zainteresowanie obywateli nowym świętem było minimalne. Piotr Szalsza miał najwyraźniej nadzieję, że w ojczyźnie okupantów spektakl na temat wydarzeń, które doprowadziły do chwilowej przewagi Polski nad Rosją i zajęcia Moskwy, wywoła szerszy rezonans. Mogę mówić tylko za siebie, ale nie sądzę, by spektakl "Dymitr" miał szansę na wzbudzenie jakiejkolwiek dyskusji na temat stosunków polsko-rosyjskich. Materiałem literackim jest niedokończony dramat Fryderyka Schillera. Nie tyle nawet niedokończony, ile ledwo zaczęty - powstał ledwie pierwszy akt, fragment drugiego i rozrzucone notatki. Choć ambicje reżysera są większe niż proste przedstawienie dramatu (nied