W Polsce dawny system recenzencki przestał działać. Czy powinniśmy traktować ten stan rzeczy jako porażkę? - zapis dyskusji, która odbyła się w ramach seminarium "Profecja i Promocja" Małgorzaty Dziewulskiej w Instytucie Teatralnym w Warszawie.
MAŁGORZATA DZIEWULSKA: Język promocji teatralnej emancypuje się i wybrzmiewa coraz głośniej, a jednocześnie w sferze promowania nie ma reguł, które określałyby, co jest uczciwe, a co jest naciąganiem. Ta niejasność przenika do całej okołoteatralnej komunikacji. Słychać głosy domagające się regulacji. Ale poza oczywistą kwestią ukrytych transakcji handlowych, reszta praw rządzących tą sferą jest trudno uchwytna. Bo kiedy spojrzeć na sprawę generalnie, nie stoimy tu wcale na twardym gruncie prawa czy zasady etycznej, tylko dobrowolnej umowy, która broni wolności w sztuce jako jednej z reguł rozwoju. Trzeba jednak wiedzy o funkcjach sztuki, by to rozumieć, a widz nie musi wdawać się w generalia. PAWEŁ SOSZYŃSKI: Nie tylko widz, nie radzi sobie z tym także instytucja i panicznie chce sferę, o której mówisz, uregulować. MDz: Może ten brak reguł jest stanem po części koniecznym? Za nerwowymi reakcjami stoi strach, że nie panujemy nad sytuacją