Napisany sto lat temu "Korowód" Arthura Schnitzlera długo uchodził za sztukę obsceniczną. Berlińska prapremiera w 1920 roku zakończyła się procesem sądowym. Późniejsza o rok premiera wiedeńska wywołała zamieszki. Dramat ukazuje serię zbliżeń seksualnych dziesięciorga postaci. W dobie kultury permisywnej sztuka nie powinna jednak, ani bulwersować, ani intrygować. Schnitzler nie opisuje rozwiązłych obyczajów wiedeńczyków, lecz stara się dociec co - poza popędem i poszukiwaniem przyjemności - popycha ludzi do zdobywania coraz to nowych partnerów seksualnych. Reżyserka warszawskiego przedstawienia, Agnieszka Glińska, wyjaśnienie odnajduje na kartach "Obecności mitu" Leszka Kołakowskiego. Filozof zauważa tam, że w porozumieniu erotycznym ludzie dokonują "próby pokonania obojętności świata" i uzyskują "spełnione w cielesnym obcowaniu" "chwilowe złudzenie tożsamości z drugim". Próby są te jednak na ogół daremne, podszyte rozpaczą. Formułu
Tytuł oryginalny
Próby podszyte rozpaczą
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie nr 77