Po głośnej recenzji Jana Kotta z "Samotności" Słomczyńskiego pierwszą czynnością widza jest konfrontacja. Miał czy nie miał racji? Sprawiedliwie czy niesprawiedliwie? Kott ma swoich zwolenników i wrogów, wielu uważa go za krytyka pozbawionego kucharskiej wiedzy o sztuce pitraszenia sztuki, ślepego na aktora i głuchego na formę. Z pierwszym z tych zarzutów rozprawił się już ogólnie Breza. Co do następnych to istotnie wydaje się, że Kott nie czuje aktora, jest w tej dziedzinie daltonistą, i to daltonistą za kierownicą bardzo szybkiego pojazdu. Posiada jednak niezawodny smak w sprawach inscenizacji, jakości i tradycji teatru, lekkie błyskotliwe pióro i ową ogromną odwagę pisania prawdy na przekór zmurszałym obyczajom środowiska, która wielu przeraża, oburza i gorszy. Za wiele mamy wpływowych ciotek, chwalących co złe, a ganiących co dobre, i wysoko ustosunkowanych a krótkowzrocznych wujaszków, pozbawionych smaku, na to, aby
Tytuł oryginalny
Próby i mistyfikacje
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 39