Warszawski Teatr na Woli stał się miejscem praktycznego przedstawienia demokratycznych nawyków PO, na które partia Tuska i Komorowskiego powołuje się bezustannie - pisze Tomasz Domalewski w Dzienniku Polskim.
Przedstawienie to daje też wiele do myślenia przed prezydenckimi wyborami, w wyniku których PO może przejąć władzę w ogóle już niekontrolowaną. Oto prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz bez jakichkolwiek konsultacji z zespołem artystycznym zdymisjonowała szanowanego i lubianego dyrektora Teatru na Woli Macieja Kowalewskiego. Równocześnie zapowiedziała powołanie nowego. Także bez konsultacji i bez konkursu, który - zdaniem stołecznej władzy - jest tylko fikcją. Decyzje Hanny Gronkiewicz-Waltz zatwierdził, choć wcale nie musiał, minister kultury. Również członek władz PO. A artyści, nienależący, ani niesympatyzujący z żadną partią, uważają takie postępowanie za przejaw arogancji, lekceważenia i kompletnego nieprzygotowania do pełnienia funkcji. Wśród najgłośniej krytykujących arogantów są m. in. takie sławy, jak Barbara Krafftówna, Magdalena Łazarkiewicz, Marian Kociniak. Uważają oni, że dotychczasowy dyrektor jest świetnym