Miał być wielki teatralny skandal, szok i prowokacja. Wyszło przyzwoite przedstawienie, śmieszne i porządnie zagrane.
Na premierę "Prezydentek" Wernera Schwaba w bielskim Teatrze Polskim czekaliśmy w stanie lekkiej nerwowości. Reżyser przedstawienia i dyrektor teatru Tomasz Dutkiewicz wspominał swoje wcześniejsze boje o sztukę w tonie nieco heroicznym. Samo nazwisko austriackiego dramaturga-skandalisty też robiło swoje. Tymczasem premiera skandalu nie przyniosła, a jedyną osobą, która wyszła z przedstawienia - jak nam doniesiono w teatrze - był Andrzej Grajewski, szef Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Nawet kiedy ze sceny padła propozycja, by w celu podniesienia moralnego osób wypróżniających się, wieszać krzyże w toaletach, nie było na widowni manifestacji oburzenia. Szokować miało zestawienie tematyki fekalnej z papieskimi błogosławieństwami urbi et orbi, powoływanie się na autorytet religii w sytuacjach skrajnie z nią kontrastujących, język - w sumie nie wulgarny, ale jakiś brzydki, pokrętny i "cuchnący". Dlaczego w sumie nie zaszokowało? Pewnie zbyt wie