EN

3.01.2002 Wersja do druku

Prezydentki

Wrocław i Warszawa. Dwie interpretacje tej samej sztuki. Różne światy, różne przesłania. I wydaje się jednak, że różne sztuki. Wyszłam z teatru, wsiadłam do tak­sówki i jeszcze się trzęsłam. - Tak pani zmarzła w tym teatrze? - zdziwił się kierowca. - W ogóle nie zmarzłam - odpowiedziałam - tylko sztuka była wstrząsająca. - A o czym? - zapytał. Poczułam pustkę w głowie. Cóż za bezceremonialne pytanie! Kierowca jednak czekał na odpowiedź. Miałam do dyspo­zycji jedno, maksimum dwa zdania. - Że ludzie próbują za wszelką cenę doskoczyć do swoich wyobrażeń o tym, jacy powinni być, do idealnej wizji samych siebie i jak im nic z tego nie wychodzi - powiedziałam w końcu. - No tak, to jest straszne - zgodził się kierowca. - A najgorzej, jak ktoś to sobie uświado­mi na łożu śmierci, jak już jest za późno. Dla trzech kobiet - bohaterek sztuki - właśnie jest za późno, choć nie leżą na łożu śmierci. Uwikłane w stereotypy mieszcza

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Prezydentki

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Nr 2

Autor:

Monika Węgrzyn

Data:

03.01.2002

Realizacje repertuarowe