Zamysł odważny, ambitny i - ryzykowny. Chyba niewiele teatrów, łącznie z warszawskimi, mogłoby na gościnnych występach poddać opinii widzów i krytyków aż pięć swoich spektakli. Wiadomo, w każdym sezonie obok przedstawień wybitnych, czy dobrych, są i takie, które trzeba raczej chować skromnie w progach własnego teatru. Bałtycki Teatr Dramatyczny z Koszalina widać jest zadowolony z tego, co robi i postanowił hurtowo pokazać w stolicy aż pięć przedstawień. Czy z korzyścią dla siebie? Należy o tym raczej wątpić. Występy otworzył spektakl złożony z "NATRĘTÓW" Józefa Bielawskiego i "FIRCYKA W ZALOTACH" Franciszka Zabłockiego. Pierwszy tekst, choć przecież historyczny, otwierał ongiś działalność Teatru Narodowego, na tyle się już chyba zestarzał, że nie bez przyczyny nie wraca na sceny naszych teatrów. "Natręci" w Koszalinie zostali okrojeni w połowie, mimo to ani intryga, ani dialogi nie zyskały na tym, a
Tytuł oryginalny
Prezentacja Koszalina (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy