"Dzieci z Bullerbyn" w reż. Krzysztofa Jaślara w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Kiedy przymierająca głodem stenotypistka Astrid Lindgren wysłała na konkurs swoją pierwszą powieść, nie przypuszczała, że w przyszłości z jej książek, przetłumaczonych na 73 języki, będzie można ułożyć 175 wież Eiffla... Co sprawiło, że książki Astrid Lindgren są wciąż modne i czytane przez kolejne pokolenia? Moda, cóż to takiego? Kapryśna władczyni, grająca według własnych reguł w starą jak świat grę niebo-piekło. A może przyczyna jest prostsza? Gdy oglądałam w Teatrze Syrena "Dzieci z Bullerbyn", widownia była pełna. I jak zawsze największą radość sprawiała mi reakcja małych widzów. Na scenie Lisa, jej nieznośni bracia Lasse i Bosse, którzy urodzili się chyba tylko po to, by dręczyć dziewczynki, dziadziuś, który jest dziadziusiem przyszywanym wszystkich dzieci z Bullerbyn, dwie przyjaciółki Anna i Britta. I to wszystko. Bo w małej wiosce Bullerbyn jest tylko sześcioro dzieci, więc chcąc nie chcąc, wszystkie zabawy s�