"Sallinger" w reż. Michała Sieczkowskiego Przestrzeni Wymiany Działan Arteria w Teatrze Nowym Praga w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.
Wystawienie "Sallingera" Bernarda-Marie Koltesa przez artystów z Francji, Czech i Polski wydawało się godne zainteresowania. Jednak o efekcie lepiej zapomnieć. Powstała mętna, długa i nudna opowieść o zwichrowanej amerykańskiej rodzince. Jej członkowie w buńczucznych tyradach "dają odpór" rzeczywistości, która ma się nijak do ich aspiracji. Oprócz bliżej nieadresowanej pretensji do całego świata nic z nich zresztą nie wynika. Bohaterom pozostaje więc obnosić dekadenckie oblicza i cierpieć za doskwierające im, acz bliżej niesprecyzowane, krzywdy. Oglądanie dobrych skądinąd aktorów (m.in. Dałkowska, Łotocki), których debiutujący reżyser Michał Sieczkowski skazał na wygłaszanie bałamutnych komunałów, sprawia jedynie przykrość. Zakończenie przedstawienia po zjeździe ostatnich tramwajów daje widzowi możliwość przechadzki po nocnej Pradze. Komuś w Teatrze Nowym najwyraźniej brakuje wyobraźni. Na zdjęciu: scena z przedstawienia.